Mąż Joanny Racewicz zginął w katastrofie smoleńskiej. Musiała o tym powiedzieć 2-letniemu dziecku
Joanna Racewicz przez lata uchodziła za jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Telewizji Polskiej. Mimo że dziennikarka wciąż jest aktywna zawodowo, przed ponad dekadą na blisko rok zawiesiła karierę. Powodem była śmierć Pawła Janeczka – mąż Joanny Racewicz zginął bowiem w katastrofie pod Smoleńskiem. Wspomnieniami z tamtego okresu prezenterka podzieliła się w rozmowie z „Vivą!”.
Mąż Joanny Racewicz zginął pod Smoleńskiem. „Nie oszukiwałam”
Racewicz i Janeczek byli małżeństwem od 2004 roku – od początku relacji pary mąż dziennikarki był zaś zatrudniony w Biurze Ochrony Rządu, przez kilka lat odpowiadał zaś za ochronę prezydentów – pierwotnie Aleksandra Kwaśniewskiego, później zaś Lecha Kaczyńskiego. Z tego powodu 10 kwietnia 2010 roku znalazł się na pokładzie samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem.
W rozmowie z magazynem Racewicz opowiedziała między innymi o chwili, gdy musiała powiedzieć o śmierci męża dwuletniemu wtedy synowi – Igorowi.
– Pamiętam moment, kiedy musiałam powiedzieć niespełna dwuletniemu dziecku, że tata już nie wróci. Psychologowie radzili: „Proszę delikatnie, że wyjechał, zasnął”. Nie mogę tak powiedzieć, bo zapyta: „To kiedy wróci?”. Nie mogę powiedzieć, że zasnął, bo zapyta, kiedy się obudzi – powiedziała.
Ujawniła też, co w istocie powiedziała synowi.
– Że tata był w pracy, z prezydentem, że był wypadek, samolot spadł i wszyscy zginęli. Tata już nigdy nie wróci. Będzie przy nas na zawsze, ale zupełnie inaczej – dodała.
Sam Igor, który towarzyszył matce podczas wywiadu, przyznał zaś, że mimo lat, ma wspomnienia związane z ojcem.
– Pamiętam, jak byliśmy wszyscy razem na pikniku w Królikarni. To moje ostatnie wspomnienie z tatą – zdradził.
View this post on Instagram
Artykuły polecane przez redakcję Lelum:
- Sara James pochwaliła się zdjęciem z mamą. Pani Arleta wygląda jak siostra piosenkarki
- Dominika Gwit niknie w oczach. Fanka pod najnowszym zdjęciem całej sylwetki: „Mega widać różnicę”
Źródło: Viva!