W trakcie kwarantanny zabrała dzieci na spacer. Szybko pożałowała, wylądowała w szpitalu i wcale nie przez koronawirusa
Ta historia wydaje się nieprawdopodobna. Mama ze swoimi dziećmi tak jak zwykle, wybrała się na spacer, nie spodziewając się, że wyląduje w szpitalu. Kobieta prawie zapłaciła życiem za chwilową rezygnację z kwarantanny. Wszystko rozegrało się zaledwie kilka kroków od jej domu.
Mama w trakcie kwarantanny wraz ze swoimi małymi pociechami wybrała się na spacer nieopodal pobliskiej rzeki Dunajec. Bardzo często wybierała się na przechadzkę po tamtych terenach, dlatego nie liczyła na żadne niespodzianki. Niestety, tym razem było inaczej. Spacer został przerwany, ponieważ kobieta musiała niezwłocznie udać się do szpitala.
Mama została postrzelona podczas spaceru
Sytuacja miała miejsce w Sromowcach Niżnych, w poniedziałek 23 marca. Kobieta i jej pociechy wybrały się jak co dzień na krótki spacer nieopodal rzeki Dunajec. Mieszkanka górskich terenów często korzystała z walorów przyrody, która ją otaczała. I tym razem nie widziała żadnych przeciwwskazań, żaby opuścić miejsce zamieszkania i wyjść na przechadzkę, gdyż w pobliżu nie było żywego ducha. Tak jej się przynajmniej wydawało…
35-latka ciesząc się rześkim, górskim powietrzem w pewnym momencie usłyszała głośny huk, a sekundę później przeszywający ból ręki. Kiedy spojrzała na nią, zobaczyła krew, która zaczęła brudzić już całe ubranie.
- Nie żyje zwycięzca „Top Chefa”. Zmarł na koronawirusa, miał 59 lat
- Niepokojące informacje o Jolancie Kwaśniewskiej. Z każdą godziną sytuacja się pogarsza
- Lekarze zarażali pacjentów, jeden nie żyje, kolejny walczy o życie. Druzgocące doniesienia z polskiego miasta
Kobieta z raną postrzałową trafiła do szpitala
Chwilę później mama wraz z dziećmi znalazła się w szpitalu z rana postrzałową ręki. Kula przebiła rękę na wylot, jednak rana nie była na tyle poważna, by zagrażać życiu kobiety. O całym zdarzeniu została poinformowana policja, która niezwłocznie podjęła niezbędne działania w celu zidentyfikowania sprawcy wypadku. Okazało się, że rana została zadana z broni ostrej, a jej właściciel prawdopodobnie znajdował się po drugiej stronie rzeki, na terenie Słowacji.
– Oczywiście to tylko przypuszczenie, że kula była ze Słowacji – mówi Dorota Garbacz, rzecznik prasowy nowotarskiej policji, jak cytuje portal gazetakrakowska.pl
– W środę niemal przez cały dzień w miejscu, gdzie doszło do postrzału pracuje specjalna grupa techników balistycznych z Krakowa. Wraz z poszkodowaną kobietą analizują oni różne scenariusze – kontynuuje policjantka.
Sprawa nie została wyjaśniona do tej pory. Nie wiadomo czy mama i jej dzieci zostały ofiarą jakiegoś szaleńca, czy może właścicielem broni był jakiś myśliwy. Wszystko wyjaśni się w najbliższym czasie.
ZOBACZ ZDJĘCIA:
Mama wraz ze swoimi dziećmi wybrała się na spacer, nieopodal domu, w którym mieszkają.
Spacer zapowiadał się całkiem normalnie, jednak po chwili rozległ się niesamowity huk.
Mama dzieci, została postrzelona w rękę przez nieznajomego, który prawdopodobnie znajdował się po drugiej stronie rzeki.
ZOBACZ TEŻ:
- WHO podało nowy objaw COVID-19. Warto przyjrzeć się swoim oczom
- Potwierdził się najsmutniejszy, światowy scenariusz dotyczący koronawirusa. Wszystkie kraje potwierdziły
- Czy można jeździć samochodem po mieście w kwarantannie? Odpowiedź będzie zaskoczeniem dla wielu
- Przełom w leczeniu koronawirusa. Z 20 pacjentów, 19 zostało wypisanych ze szpitala
- Młody chłopak nagrał, jak liże produkty w supermarkecie. Teraz nie jest mu do śmiechu
- Fani i rodzina w żałobie. Nie żyje zwycięzca „TOP Chefa”, był zakażony
Źródło: gazetakrakowska.pl