Kupiła karpia w Lidlu i szybko pożałowała. Niestety nie nadawał się na Wigilię
Karp to specyficzna ryba i nie każdy ją lubi, ale z uwagi na tradycję jest niemal na każdy wigilijnym stole. Właśnie dlatego jego sprzedaż w okresie przedświątecznym bardzo wrasta. Należy jednak uważać przy zakupach, bo można się nieźle wkopać.
Na własnej skórze przekonała się o tym pewna klientka Lidla z Kielc. Kobieta udostępniła w mediach społecznościowych długi post, w którym opowiedziała, co ją spotkało.
Karp nie nadawał się na Wigilię
Wspomniana internautka podzieliła się opowieścią o swoich nieszczęsnych, wigilijnych zakupach. Chciała się zawczasu przygotować, kupując karpia na kilkanaście dni przed Świętami Bożego Narodzenia, by uniknąć późniejszego chaosu w sklepach. Właśnie dlatego wzięła ze sobą dwa filety z karpia. Te są w tym roku horrendalnie drogie. Zapłaciła bowiem za nie aż 80 złotych. Wkrótce okazało się, że to pieniądze wyrzucone w błoto.
Gdy wróciła do domu, chciała zamrozić te filety i przyrządzić dopiero na kilka godzin przed Wigilią. Wyjawiła, że robi tak każdego roku. Zresztą nie tylko ona, bo takich pragmatycznych Polaków, którzy chcą uniknąć biegania po sklepach tuż przed świętami, jest znacznie więcej. Teraz jednak nie mogła zamrozić filetów, bo, jak doczytała na etykiecie, to produkt już rozmrożony, a nie świeży, dlatego nie nadawał się do ponownego mrożenia.
Na domiar złego data przydatności do spożycia przemijała 17 grudnia. Filety, by się nie zmarnować, musiały więc być zjedzone na tydzień przed Wigilią. Na ten wyjątkowy dzień musiała zostać kupiona kolejna porcja. Co gorsza, towar nie podlegał zwrotowi, bo przecież nie był popsuty. Menedżer sklepu mógł więc tylko rozłożyć ręce.
Klientka przestrzega przed karpiem z Lidla
Kobieta w swoim wpisie zaznaczyła, że jest świadoma tego, że spora część winy leży po jej stronie. Powinna bowiem czytać, co kupuje, bo w końcu Lidl nie sprzedał jej niczego nielegalnego. To nie wina sklepu, że klientka nie zapoznała się z etykietą. Internautka ma jednak do sieci żal, że ta nie poinformowała wyraźniej kupujących, że posiadane w ofercie filety nie są świeże.
– Nie mogę powiedzieć, że czuję się oszukana, ale zwyczajnie zrobiona w konia, a raczej w karpia. A wystarczyłoby wprowadzić do sprzedaży zamrożone filety albo napisać na ladzie chłodniczej kartkę, że to towar rozmrożony, do szybkiego spożycia — stwierdziła.
Co ciekawe, inni internauci raczej nie przejęli się ostrzeżeniem klientki Lidla, a wręcz zganili za to, że nie czyta etykiet i jeszcze robi z tego powodu aferę w sieci.
Zobacz post:
Artykuły polecane przez redakcję Lelum:
- Odetchnij w końcu pełną piersią. Znamy sprawdzone sposoby
- Uporczywy problem zniknie. Wystarczy zrobić jedną rzecz
- W Pepco pojawiła się sukienka idealna na święta. Cena zachwyca, Polki biegiem ruszą na zakupy
Źródło: Popularne