Grał Norberta w "M jak miłość". Jego śmierć wstrząsnęła całą Polską. To mówił tuż przed końcem
Mariusz Sabiniewicz w serialu “M jak miłość” wcielał się w rolę Norberta Wojciechowskiego. Jego miłosne losy z Martą cieszyły się dużą popularnością wśród fanów. Początkowo można było nazywać go, czarnym charakterem, jednak z czasem przeszedł przemianę. Śmierć aktora odbiła się szerokim echem.
Sabiniewicz początkowo swoją karierę rozwijał w poznańskim teatrze. Grał różnorodne postaci, co jak sam przyznawał, sprawiało mu dużo radości.
Mariusz Sabiniewicz z "M jak miłość" był rodzinną osobą
Po trafieniu do “M jak miłość” Sabiniewicz stał się naprawdę popularny, jednak udowodnił, że najważniejszą wartością dla niego była rodzina.
- Jestem tradycjonalistą i rodzina to dla mnie podstawa. W pewien sposób wybrałem rodzinę już przez fakt, że mieszkam poza Warszawą. Trudno, nie zagrałem i nie zagram w wielu filmach, ale mam za to poczucie bezpieczeństwa - mówił aktor w jednym z wywiadów.
Podkreślał, że spędza z rodziną wiele czasu, nic mu tego nie zastąpi i jest z tego powodu szczęśliwy.
MAriusz Sabiniewicz z "M jak miłość" walczył o swoje zdrowie
Przez ostatnie lata swojego życia Mariusz Sabiniewicz walczył z rakiem trzustki. Nie wstydził się o tym mówić, czym chciał pomagać innym osobom z podobnymi kłopotami. Nie poddawał się i cieszył się życiem.
- Do końca trzeba walczyć. Przynajmniej się starać. Rozkleić się, rozmazać jest najłatwie j - powiedział w jednym z wywiadów.
Postawa aktora dla wielu osób może być przykładem.
Słowa Mariusza Sabiniewicz z "M jak miłość" niedługo przed śmiercią
W rozmowie z “Głosem Wielkopolskim" niewiele przed śmiercią serialowy Norbert z ”M jak miłość" przyznał, że w szpitalu nie obowiązuje podział na lepszych i gorszych.
- Ludziom popularnym wcale nie choruje się wygodniej. Ż yję w ciągłym strachu, ale staram się o tym nie myśleć - mówił w wywiadzie.
Aktor ochoczo dzieli się swoimi doświadczeniami.
- Mam poczucie, że dla ludzi chorych jest to być może pewien rodzaj terapii. Że można i trzeba walczyć z cierpieniem, bólem. Jeśli w ten sposób mogę innym jakoś pomóc przejść przez to piekielne doświadczenie, jakim jest choroba i dać, choć cień nadziei, to naprawdę warto - przyznał.
Sabiniewicz odszedł w 2007 roku, mając 44 lata.
Źródło: kultura.gazeta.pl