Chajzer rozgoryczony TVNem. "Ból serca i ulga"
Filip Chajzer po trzynastu latach w atmosferze małego skandalu rozstał się z Telewizją TVN. Teraz, w wywiadzie dla “Vivy”, porównuje pracę w stacji do toksycznego związku. Jest rozgoryczony, ale mówi o tym, co planuje w przyszłości. Ma konkretny plan.
Filip Chajzer prowadził Dzień Dobry TVN
Filip Chajzer był chyba najbardziej znany jako prowadzący Dzień Dobry TVN. Setki widzów go kochało, ale też setki nienawidziło. Podczas wielu lat pracy w tej roli nie obyło się bez afer. Chajzer często przyznawał się też do błędów. W pewnym momencie po prostu obie strony rozstały się i zakończyły współpracę.
Chajzer wspomina ostatni moment, kiedy wychodził z budynku na Wiertniczej w Warszawie.
Filip Chajzer ma plany na przyszłość
W wywiadzie twierdzi, że zawsze zależało mu na sukcesie. Teraz chce zająć się biznesem. Niedawno otworzył w Warszawie restaurację z kebabami w stylu berlińskim inspirowany wspomnieniami z dzieciństwa.
Nie kryje też bardzo dużego apetytu. Chce znaleźć się na liście “Forbesa” najbardziej wpływowych i bogatych biznesmenów w kraju. Plan dość ambitny zważywszy na to, że do tej pory zajmował się pracą w mediach, a nie przedsiębiorczością.
Wychodząc z siedziby TVN, zadałem sobie pytanie: co chcę teraz robić? I odpowiedziałem: Znaleźć się na liście „Forbesa”. Wcześniej udało mi się otworzyć kilka biznesów, często bez biznesplanu, na przykład Klinikę Leczenia Otyłości Dziecięcej. Tam nie było żadnej kalkulacji. Miałem pomysł, spotkałem odpowiedniego człowieka i wypaliło. Tym razem przywołałem jedno wspomnienie z dzieciństwa. W 1990 roku przyjechaliśmy z mamą do Berlina Zachodniego i ojciec zabrał nas na danie, którego nie znałem. To był döner kebab.
Filip Chajzer był rozgoryczony pracą w TVN
Praca w TVN według Chajzera musiała dobiec końca. Porównuje sytuację w jakiej się znalazł do toksycznego związku. Wiesz, że musi się skończyć i wiesz, że jest ci w tym źle, ale wciąż w tym trwasz.
Można to porównać do rozpadu związku. Jeszcze trochę kochasz tę dziewczynę, ale już wiesz, że jest toksyczna. Zaczyna się przeciąganie liny w lewo, w prawo, kto kogo bardziej wnerwi. Aż następuje koniec. Czujesz ból serca, bo przeżyliście razem wiele lat, wiele wspaniałych chwil i… ulgę. Po długich negocjacjach podpisaliśmy papiery „rozwodowe” i po raz ostatni wyszedłem z Wiertniczej.