Andrzej Rukuszewicz ujawnił prawdę o dramatycznych wydarzeniach. Ta sprawa wstrząsnęła Polską [sprostowanie]
Sprawa śmierci Anny Wujek wstrząsnęła Polską. Teraz powraca znowu, i głos należy oddać Adrzejowi Rukuszewiczowi, który był w nią niesłusznie zamieszany przez ówczesne służby bezpieczeństwa. Doniósł wtedy na niego znany aktor Jerzy Nasierowski, który nazywał go swoim kochankiem. Po latach na jaw wyszły całkiem nowe fakty, które Rukuszewicz przedstawił w swojej książce. Wersja wydarzeń, jaka przez lata była przedstawiana w mediach, nie pokrywa się z prawdą. Ten artykuł powstał w ramach sprostowania artykułu na naszej stronie z 2022 roku.
Andrzej Rukuszewicz został niesłusznie oskarżony
Pan Andrzej Rukuszewicz opisał cały proces wrobienia w morderstwo i włamanie w swojej książce „Zdrada, Idiota i Mafia”, wydanej przez Wydawnictwo Ridero w 2021 roku. Opisuje on w niej manipulacje śledztwem przez oficerów śledczych SB MSW. Wszystko zaczęło się w latach 60., kiedy miał zaledwie 16 lat, a w jego życiu pojawił się Jerzy Nasierowski oraz jego wieloletni partner Mieczysław Gajda. Nasierowski przez lata w wywiadach nazywał Rukuszewicza swoim kochankiem, a prasa pisała o ich romansie. Teraz pan Andrzej zaprzecza temu wszystkiemu.
Z Nasierowskim poznałem się przez kolegę, zaprzyjaźniłem, sprowadzaliśmy tusz, końcówki i rurki do długopisów i zabawki. Ja organizowałem dewizy, ale nigdy nie byliśmy parą, choć czynił Nasierowski takie podchody – co stwarzało zgrzyty, nie jestem gejem, nie pasowało mi to – mówi Rukuszewicz, podkreślając, że wówczas był w związku ze swoją partnerką, a późniejszą żoną.
Mężczyzna podkreśla też, że nie był złodziejem, ani nawet złodziejaszkiem, jak nazywano go w artykułach.
Wiemy, jak mieszkańcy Żukowa zareagowali na śmierć Karoliny i Łukasza. Po tym co zrobili, ciężko nie płakaćByłem normalnym chłopakiem z gitarą chodzącym z głową w chmurach, grałem, śpiewałem, handlowałem, pracowałem... W klubokawiarni »Uśmiech« na Placu Konstytucji wielokrotnie nagradzany (za pierwsze miejsce) brawami publiczności w imprezach »Mikrofon dla wszystkich«, gdzie na serwetkach pisało się teksty piosenek... W Krokodylu na górze czy Largaktil'u produkowałem się dla znajomych na fortepianie/pianinie – dodaje w swojej książce.
Sprawa śmierci Anny Wujek - perspektywa Andrzeja Rukuszewicza
Wizerunek, jaki został ukuty w mediach, przedstawiał Rukuszewicza i Nasierowskiego jako parę skandalistów. Sam Jerzy określał ich mianem Bonny i Clyde, wspominając rzekomo wspólnie popełniane przestępstwa. 25 stycznia 1971 roku doszło do włamania do mieszkania Anny Wujek. O nadzorowanie operacją oskarżono Nasierowskiego, a o przeprowadzenie – Rukuszewicza i jego znajomego.
Na miejscu znaleziono ciało Anny Wujek, a poszlaki przedstawione na procesie miały być dowodem na uduszenie w wyniku zbyt mocnego zakneblowania. Na Komendzie Dzielnicowej Milicji Obywatelskiej Warszawa Wola Nasierowski doniósł na Rukuszewicza jako winnego. Później sam został oskarżony za napad i przyczynienie się do śmierci kobiety. Obaj zostali skazani na 25 lat pozbawienia wolności. Rukuszewicz miał wówczas jedynie 19 lat. Teraz sam mówi o intrydze Nasierowskiego i Gajdy.
Andrzej Rukuszewicz mówi o manipulacjach śledztwem
Prasa wskazywała wówczas na innych możliwych sprawców czynu. Ówczesny aparat bezpieczeństwa miał być zadowolony z faktu, że znalazł bicz na środowisko artystyczne. Nasierowski wyszedł z więzienia w 1983 roku, Rukuszewicz zaś po 9,5 roku. Kulisy tamtych wydarzeń zostały opisane przez pana Andrzeja we wspomnianej książce.
Postanowiłem opowiedzieć tobie moją historię. Oparta jest na faktach. To, co tu piszę, wydarzyło się naprawdę. Myślałem tak jak ty, że jestem taki mądry... byłem niestety naiwnym dzieciakiem, miałem 19 lat, kiedy mnie aresztowano, oskarżono o zabójstwo, żądano kary śmierci – pisze w „Zdrada, Idiota i Mafia”.
Przedstawia on też dokumenty, które dowodzą, że Anna Wujek w momencie napadu nie żyła już od przynajmniej 9 godzin: protokoły skrajnych granic śmierci kobiety Wydziału Kryminalistyki KSMO, sekcja zwłok Akademii Medycznej w Warszawie oraz Instytutu Sehna z Krakowa.
Po dziewięciu i pół roku więzienia znalazłem dokument, który wykluczył mnie z tej sprawy i podważył ustalenia śledczych. Do więzienia nie wróciłem. Przez blisko dziesięć lat prowadziłem nieludzką walkę zarówno o przetrwanie jak też o udowodnienie swojej niewinności. Dzisiaj nikomu w nic nie wierzę. Każdy urzędowy dokument należy czytać po dziesięć razy łącznie z numerem telefonu i faksu. Powtarzam to sobie zawsze, ale i tak robię błędy. Życie nauczyło mnie, że nie ma przyjaciół. Są przyjaciele, ale jest to bardzo rzadkie i zmienne, i tylko na jakiś czas – dodaje Rukuszewicz.
Po tym, jak opuścił więzienie w 1981 roku, założył rodzinę. Wraz z żoną doczekał się trójki dorosłych już dziś dzieci. Obecnie jest również właścicielem firmy.
Materiał o kulisach sprawy na podstawie książki Andrzeja Rukuszewicza powstał w ramach sprostowania artykułu z 2022 roku, który ukazał się na portalu Lelum.pl.