Teleekspress: Maciej Orłoś wyjaśnił powody chwilowej awarii
Maciej Orłoś po latach medialnego zesłania w glorii i chwale wrócił do “Teleexpressu“, który z sukcesem ponownie prowadzi od czasu zmian w TVP. Niestety, podczas wydania z 31. marca 2024 roku wszystko obróciło się przeciwko niemu. Dlaczego widzowie nie mogli oglądać go na antenie? Dziennikarz serię wpadek skomentował w swoim stylu.
Maciej Orłoś dobrze zaczął, ale po chwili zaczęły się problemy
W ostatni dzień marca, punktualnie o 17:00, “Teleexpress“ wystartował jak zwykle. Maciej Orłoś przywitał widzów błyskotliwym komentarzem na temat bieżących wydarzeń w kraju. Tym razem zamiast kolejnych ponurych wieści przekaz był pozytywny.
W tym świątecznym czasie, będącym rzadką kumulacją zmiany czasu, śmigusa-dyngusa i prima aprilis cieszmy się piękną pogodą, bo już we wtorek pogoda przypomni sobie, że oprócz lata zapewnia nam też zimę - oznajmił.
Optymistycznie nastrojony prowadzący już kilka sekund później przekonał się, że telewizja “na żywo“ rządzi się swoimi prawami i nawet w najlepiej zaplanowanym programie zdarzyć się może wszystko. Co konkretnie poszło nie tak?
Ciąg wpadek w “Teleexpressie“
W trakcie, gdy w “Teleexpressie“ zaczęto przedstawiać najnowsze zdarzenia, niespodziewanie zepsuł się dźwięk. Widzowie mogli zobaczyć jedynie materiał wideo, bez odpowiedniego komentarza lektora. Na tę awarię błyskawicznie zareagował Maciej Orłoś.
Chyba mamy jakieś problemy z dźwiękiem. Mam nadzieję, że one znikną już za chwilę - mówił z nadzieją w głosie.
Daremne były jego przewidywania. Gdy wydawało się, że udało się opanować sytuację, znów zawiodła technika. Dziennikarz nie mógł poinformować widzów, jak w różnych miejscach w Polsce świętowano Wielkanoc. Nerwy tym razem były już nieco większe.
Dostałem właśnie informację, że niestety pechowo w wydaniu świątecznym "Teleexpressu" awaria dźwięku, tak się czasami zdarza w telewizji. Mam nadzieję, że zaraz koledzy i koleżanki się z tym uporają - skołowany relacjonował.
Niestety, ciąg niefortunnych zdarzeń zamiast odpuścić, jeszcze przybrał na sile. Na ekranie pojawiło się duże logo TVP i przez chwilę nie było wiadomo, czy serwis w ogóle uda się zrealizować do końca. Na szczęście się udało. Jak ten trudny moment opisał sam zainteresowany?
Maciej Orłoś skomentował awarię w “Teleexpressie“
Maciej Orłoś odniósł się do nagłej wpadki w “Teleexpressie“ dopiero dzień później. Choć był to 1. kwietnia, prezenter wcale nie był chętny na primaaprilisowe żarty. Zamiast nich pozwolił sobie na pochwałę względem osób, które - choć nie widać ich przed kamerą - mają znaczący wpływ na powodzenie formatów “na żywo“.
Jeśli chodzi o wczorajszą sytuację, to cóż – w programach telewizyjnych na żywo tak się czasem zdarza. W zachowaniu (względnego) spokoju pomaga doświadczenie. I zawsze podziwiam realizatorów, że potrafią się z awarią uporać - skwitował w Fakcie.