Ranna dziennikarka TVN trafiła do szpitala. Opuchlizna i potworne zakażenie. "Zaczęły paść się na niej muchy"
Podczas kręcenia nowego materiału na potrzeby cyklu programu "Dzieci świata", dziennikarka TVN Marzena Figiel-Strzała udała się do Indonezji, gdzie przytrafiła jej się porażająca historia. Reporterka zraniła się w nogę, w której szybko rozwinęło się zakażenie. Stan kontuzji pogarszał się coraz bardziej, doszło do tego, że do rany zleciały się muchy.
Dziennikarka TVN zraniła się w dżungli
Materiały Marzeny Figiel-Strzały cieszą się na antenie TVN dużą popularnością. Dziennikarka właśnie udała się w kolejną egzotyczną podróż, aby nakręcić kolejny odcinek cyku “Dzieci Świata”. Tym razem destynacją jej podróży okazała się Indonezja.
Aby przygotowywany materiał był jak najlepszej jakości, dziennikarka TVN wraz z ekipą byli gotowi na niemałe poświęcenie. Przez tydzień mieszkali w dżungli, a higieny starali się przestrzegać podczas kąpieli w rzece. W takich warunkach wystarczy chwila nieuwagi, by zostać ugryzionym lub zranionym. W dziczy nie brakuje jadowitych stworzeń, a tamtejsza flora nie jest zbyt przyjazna dla człowieka. Niestety Marzena Figiel-Strzała przekonała się o tym na własnej skórze.
Mówili, że jest gejem. Burzliwy, głośny związek miał być tylko przykrywką. Tomasz Kammel wreszcie przerwał milczenieRana dziennikarki TVN była w opłakanym stanie, zleciały się do niej muchy
Swoją przykrą historią Marzena Figiel-Starzała podzieliła się na swoich mediach społecznościowych. A zaczęła się ona dość niepozornie, bo od niewielkiej ranki na nodze. Dziennikarka TVN nie była pewna, czy została ugryziona przez jakiegoś insekta, czy może zranił ją rotan, roślina o ostrych kolcach.
Jak sama stwierdziła, była wówczas podczas kręcenia zdjęć, więc zignorowała sprawę. Niestety stan rany zaczął się pogarszać.
Trafiłam do szpitala z zakażeniem rany na nodze. Podczas kręcenia reportażu w bardzo brudnym, niesterylnym miejscu, zauważyłam, że jedna z moich ran puchła, zaczęła ropieć i co najgorsze, zaczęły paść się na niej muchy. (…) Stwierdziłam, że musimy jechać do szpitala, a byliśmy w nieturystycznej miejscowości, gdzie był tylko jeden szpital i nikt nie mówił po angielsku. Zostaliśmy przyjęci w nocy, pani doktor, która mnie przyjęła, krzyczała dwa słowa: operacja i gangrena. Zrobiło mi się słabo – relacjonowała dziennikarka.
Dziennikarka TVN musiała przejść zabieg w szpitalu, w którym nikt nie mówił po angielsku
Szybko okazało się, że konieczna będzie operacja. Tymczasem obawy dziennikarki TVN wzmagał fakt, iż chirurg, który miał ją przeprowadzić, również nie mówił po angielsku.
Tylko pokazywał mi skalpel, że teraz będzie cięcie. Nie byłam nawet pewna, czy dostanę znieczulenie, czy nie. Całe szczęście dostałam – opowiadała Marzena Figiel-Starzała.
Niestety zabieg nie poszedł do końca po jej myśli. Rana wziąć się paskudziła, aż w końcu opatrunek ochronny przykleił się do niej. Doszło do tego, iż przy jego zmianie zerwały się szwy. Dopiero jakiś czas później rana zaczęła się goić, jednak był to długi i bolesny proces. Co ciekawe, reporterka do tej pory nie wie, co tak naprawdę spowodowało u niej tę kontuzję:
Cały czas nie wiedziałam, jaka jest przyczyna tej całej historii na nodze, jeden lekarz twierdzi, że to było ugryzienie przez komara, w które wdało się zakażenie, a inny, że to była rana, w którą wdało się zakażenie. Wszystko jest teraz wycięte. Jestem w Indonezji z otwartą raną, mam antybiotyki – podsumowała dziennikarka.