Policjant popłakał się przed kamerami. ,,My, dorośli, zawiedliśmy”
Cała Polska wciąż poruszona jest historią 10-letniego chłopca z Lubonia. Sytuacji nigdy nie zapomną też policjanci, do których zgłosiło się dziecko będące ofiarą przemocy domowej.
Przypomnimy, że 10-latek sam przyszedł na komisariat pod Poznaniem i opowiedział, jakie piekło zgotowali mu rodzice. W domu zostawił kartkę: nie wracam, uciekłem.
Policjant popłakał się przed kamerami
Chłopca pukającego w szybę komisariatu zauważyła jedna z policjantek, która akurat pojawiła się przed budynkiem.
– Pukał w szybę do komisariatu, dlatego podeszłam. Był bardzo smutny i roztrzęsiony, był w samych papciach, rozdartej koszulce – powiedziała sierż. Monika Korfany z Komendy Powiatowej Policji w Rawiczu dla magazynu Polska i Świat TVN24.
Relacja chłopca była wstrząsająca. 10-latek nie chciał wracać do domu, opowiedział, że dzień wcześniej dostał karę od taty i nie mógł jeść. Mimo że mama przyniosła mu dwie skibki chleba i kubeczek wody, ojciec zabrał posiłek.
Dziecko nie mogło samo korzystać z lodówki, miało wiązane nogi, musiało klęczeć. Kary miały uszlachetnić 10-latka.
– Chłopiec nie mógł spać na łóżku, gdy położył sobie główkę na poduszce, dostał za to wielkie lanie – mówiła sierż. Monika Korfany.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo:
Policjanci zdecydowali o zatrzymania ojca. Na jaw wyszło, że służby od dawna wiedziały o kłopotach w tym domu. W 2018 roku pracownik MOPS zauważył ślady pobicia na ciele matki dziecka, założono niebieską kartę.
Małgorzata Machalska, burmistrz miasta Luboń, w rozmowie z TVN 24 powiedziała, że biegły sądowy nie dopatrzył się potrzeby zastosowania daleko idących środków, a sąd umorzył postępowanie.
Komendant policji cały czas dostaje wiadomości od mieszkańców. Jedna z nich szczególnie utkwiła mu w głowie.
– Podsumowuje tę swoją wypowiedź słowami: zawinili wszyscy. My, dorośli, zawiedliśmy. Coś w tym musi być rzeczywiście – powiedział Dariusz Majewski.
10-latek trafił do placówki opiekuńczej, jego ojciec przebywa w areszcie.
– To jest wina nauczycieli w szkole, wina ośrodka pomocy społecznej, wina zespołu interdyscyplinarnego, który tam zawiadował niebieską kartą, że nikt nie przyjrzał się dostatecznie dobrze sytuacji tego dziecka – twierdzi Jolanta Zmarzlik z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.
Artykuły polecane przez redakcję Lelum:
- Nagła, dramatyczna wiadomość o synu Krzysztofa Krawczyka. Można tylko współczuć
- Marek Barbasiewicz wiele lat temu wyznał, że jest gejem. Aktor ,,Miodowych lat” żyje w udanym związku
- ,,Rzeczpospolita” o paszportach covidowych. ,,Nadeszło zgłoszenie naszego kraju o gotowości do integracji”
Źródło: tvn24.pl