Olga Bołądź postanowiła odejść od Kościoła. Właśnie podała przykry powód
Olga Bołądź zabrała głos w sprawie obecnej sytuacji w Kościele. Aktorka przyznaje, że zwątpiła w instytucję i sama siebie przestała nazywać katoliczką. Odpowiedziała, o tym, co zraziło ją najbardziej.
Ostatnio wiele się mówi o podziałach, jakie dokonują się wśród Polaków, zwłaszcza w kwestii religijności. Także w świecie show-biznesu są tacy, którzy publicznie deklarują twarde obstawanie przy Kościele, jak np. lider „Bayer Full”, Sławomir Świerzyński. Są jednak gwiazdy, które nie chcą być dłużej łączone z instytucją KK. Wśród nich znalazł się m.in. Artur Barciś czy Natalia Kukulska.
Swoje odejście od Kościoła ogłosiła także Olga Bołądź. Aktorka znana m.in. z „Kobiet mafii”, czy „Kochaj!” przez długie lata była praktykującą katoliczką, jednak teraz oznajmiła, że ma już dość pewnych zachowań, które jej zdaniem zaburzają prawdziwy, szczery, naturalny kontakt człowieka z Bogiem.
Olga Bołądź nie nazywa już siebie katoliczką. Gwiazda powiedziała „dość”
Olga Bołądź nie kryje się z tym, że dawniej regularnie uczęszczała do kościoła. W wywiadzie dla „Zwierciadła” przyznała, że przez wiele lat była praktykującą katoliczką, jednak po pewnym czasie zaczęła zauważać, że zasady rządzące instytucją nie wpływają dobrze na jej wiarę.
— Nie jestem już katoliczką, choć byłam nią przez wiele lat. Szanuję wspaniałych ludzi, których poznałam w kościele, ale wiara jest dla mnie czymś więcej niż religią, między innymi stąd moja decyzja — wyjaśniła.
Olga Bołądź wyznała też, że swojego czasu miała pytania i wątpliwości, które jednak nie spotkały się ze zrozumieniem czy otwartością ze strony księży, zaś dla niej samej bezrefleksyjne „klepanie formułek” mijało się z celem.
Aktorka miała także dość coraz bardziej radykalnego stosunku Kościoła do mniejszych grup społecznych, który kłócił się z jej przekonaniem, że szacunek należy się każdemu człowiekowi.
W rozmowie ze „Zwierciadłem” wprost stwierdziła, że głównym powodem jej odejścia z Kościoła jest postawa księży, którzy nazywają siebie „pośrednikami” Boga, podczas gdy ich słowa i czyny często dobiegają od tego, co zwykliśmy nazywać „czynieniem dobra”. Aktorka postanowiła, że sama zadba o odpowiednią relację ze Stwórcą.
— Bóg jest dla mnie wolnością, ja go tak czuję, tak go odbieram. Więź z nim jest czymś bardzo intymnym. Łatwo go zniszczyć, kiedy spotykasz ludzi nazywających się, mianujących się twoimi przewodnikami. Najbezpieczniejsza jest relacja bezpośrednia, a konkretnie relacja bez pośredników. Cenię sobie to, że mogę chodzić na bardzo różne nabożeństwa, poznawać ludzi różnie wierzących. Ciągnie mnie do nich. To chyba nasze życie jest dowodem na to, czy mamy w sobie boga. Nic poza tym — zakończyła Olga Bołądź.
Co sądzicie o postawie aktorki?
Artykuły polecane przez redakcję Lelum:
- Nagłe oświadczenie Katarzyny Cichopek. Chodzi o „Pytanie na śniadanie”
- Widzowie TVP zaniemówią. Stacja właśnie ogłosiła, co pokaże dzisiaj o 21:55
- Napłynęły informacje o stanie zdrowia Maryli Rodowicz. Przykre, co działo się w szpitalu
Źródło: Pomponik