Na jaw wyszły nowe, porażające fakty o Jacku Jaworku. Bliska osoba przerwała milczenie
Jacek Jaworek dalej pozostaje nieuchwytny, a policjanci robią wszystko, by trafić na jego ślad. Tymczasem Fakt porozmawiał z przyjaciółką zamordowanych Justyny i Janusza z Borowców, która zdradziła kilka szczegółów o tym, jaki 52-latek był na co dzień. Od dłuższego czasu rodzina się go bała.
Takiej sytuacji nie było już od wielu lat. Morderca trójki ludzi zniknął bez śladu, a policja rozkłada ręce. Nie zaprzestają poszukiwań, a Polacy codziennie wysyłają funkcjonariuszom sygnały w jego sprawie, które okazują się błędne.
Jaki był Jacek Jaworek?
Morderca przeprowadził się do Borowców w październiku 2020 roku. Zajął pokój po jego i Janusza zmarłym ojcu i pierwsze miesiące były przyzwoite. Dogadywali się, a pani Justyna mu sprzątała i gotowała, o czym poinformowała tabloid przyjaciółka zamordowanej rodziny, pani Jadwiga.
Wszystko zaczęło się sypać po tym, jak Jacek Jaworek zaczął traktować swoją szwagierkę jak służącą. Nie inaczej odnosił się do swojego brata, samemu nic nie robiąc. Jeszcze większe problemy zaczęły się robić po tym, jak Justyna i Janusz zaczęli się dopominać, by dokładał się do prądu i wody. Wówczas doszło do gróźb.
– Kiedyś wskazał na stolik przy łóżku i powiedział do nich: „Tu jest broń, tylko mi podskoczcie”. Justyna i dzieci bardzo się go bały – powiedziała dla Faktu pani Jadwiga.
Pozostała część artykułu pod materiałem wideo:
Rozmówczyni tabloidu po raz ostatni miała widzieć Justynę w trakcie majówki. Jak twierdzi, opowiadała jej wówczas o tragicznej sytuacji w swoim domu, jednak nie chcieli w to wierzyć. Pierwszy poważny incydent z udziałem Jaworka miał miejsce w marcu br.
– Justyna z Januszem byli u nas. Podwoziliśmy ich, żeby otworzyli drzwi Jackowi. Jacek nie czekał. Rozwalił bramę do garażu, żeby dostać się do domu. Przyjechała policja, ale sprawę potraktowano jako rodzinny konflikt – opowiada 66-latka.
Od tamtego momentu Justyna ograniczyła kontakty ze swoimi przyjaciółmi i bliskimi, tylko po to, by chronić swoje dzieci. 13-letni Gianni, który jako jedyny uratował się z masakry, nie wychodził z pokoju, gdy Jaworek był w domu. Pani Jadwiga radziła 44-latce, by wyjechała z dziećmi do swojej matki, jednak nie chciała zostawiać męża w samotności.
Zobacz zdjęcia:
Poszukiwany Jacek Jaworek.
Źródło: fakt.pl