Monika Olejnik przeżyła piekło przez pierwszego męża. Z bólem wróciła do traumatycznej przeszłości
Ostatnie informacje, jakie trafiły do mediów sprawiły, że Monika Olejnik nie mogła dłużej milczeć. Zanim związała się z Grzegorzem Wasowskim, miała męża. Teraz szczerze opowiedziała o swoim pierwszym małżeństwie i o tym, czym je przypłaciła. Dziennikarka doświadczyła bólu i przemocy.
W ostatnich dniach jeden z tabloidów postanowił przypomnieć o pierwszym mężu znanej dziennikarki związanej ze stacją TVN. Odnaleziono grób i podano, że Mateusz Praczuk miał być zatrzymywany przez swoją młodą żonę w kraju, a w 2014 roku zmarł w zapomnieniu. Monika Olejnik nie mogła milczeć. Opowiedziała o swojej traumie.
To małżeństwo wiele ją kosztowało. Monika Olejnik była żoną przemocowca
Jak podano, prezenterka, która z mężczyzną związała się jeszcze w czasie studiów, przed rozpoczęciem kariery w Polskim Radiu, zażądała rozwodu — dogrzebano się do informacji w archiwach, według których miała złożyć wniosek o odebranie mężowi paszportu i uniemożliwienie mu wyjazdu za granicę.
Niezależnie od tego, skąd pochodziły tak szczegółowe informacje, Monika Olejnik postanowiła zareagować. Na swoim Instagramie udostępniła wpis, w którym otworzyła się na temat traumy i tego, czym przypłaciła swoje pierwsze małżeństwo.
Z artykułu mogliśmy dowiedzieć się, że Mateusz Praczuk był inżynierem elektrykiem pracującym przy budowach w bloku wschodnim, później miał zostać nawet dyrektorem jednego z państwowych przedsiębiorstw strategicznych. Od siebie dziennikarka dołożyła jeszcze jedno określenie – „przemocowiec”.
– Przemoc jest jak rana, która goi się powoli, albo wcale. Tak! Wiem o tym, doświadczyłam przed laty przemocy. Byłam studentką, a w zasadzie 20-letnim dzieckiem, kiedy nie zastanawiając się wyszłam za mąż – zaczęła. – Moje życie szybko stało się koszmarem. Mateusz, mój ówczesny mąż był przemocowcem, bił mnie!
Monika Olejnik odeszła od pierwszego męża. „Nie chciałam trwać w bólu”
Na szczęście, nawet jako młodziutka i niedoświadczona żona, znalazła w sobie dość siły, by nie dać się pociągnąć na dno. Wyprowadziła się od męża i zażądała rozwodu. I choć wówczas rozpoczął się dla niej czas przepracowywania traumy i radzenia sobie z bólem, a przede wszystkim — codziennego lęku przed zemstą, nie żałowała swojej decyzji.
Przyznała też, że złożyła dokumenty o zatrzymanie paszportu — znała bowiem upodobanie Mateusza do wyjazdów z kraju i nie chciała, by uciekł przed rozwiązaniem ich związku.
– Bałam się, że jak ucieknie z Polski, to nie otrzymam rozwodu. Nie chciałam trwać w bólu i doprowadziłam do rozwodu. Tak, mam rozwód z orzeczeniem winy — mojego pierwszego męża! – podkreśliła.
Monika Olejnik dość mocno podkreśliła, jakie emocje wywołały w niej artykuły, które pojawiły się w mediach. Nie ukrywała, że poczuła się mocno dotknięta.
– Mateusz nie żyje. Od czasu rozwodu nie mam z nim nic wspólnego! […] Nie zastraszycie mnie! Na szczęście mam w życiu bliskie mi osoby, które były i są dla mnie wsparciem. Pomagam i będę pomagać wszystkim, którzy doznali przemocy psychicznej i fizycznej. Nie rońcie łez nad grobami sprawców, tylko wspierajcie pokrzywdzonych! Stop Agresji. Stop Przemocy fizycznej i psychicznej – apelowała.
Wyświetl ten post na Instagramie
Artykuły polecane przez redakcję Lelum:
- Wiele babć nie chce tego robić, ale boją się odmówić. Problem, o którym wiele osób nie ma pojęcia
- Pokazał, co działo się z jego umierającą żoną. Widok mrozi krew w żyłach
- Chciała tylko wziąć udział w wyzwaniu z TikToka. 12-letnia dziewczynka nie żyje
Zachęcamy do wsparcia zbiórki, której celem jest zakup 30 kamizelek kuloodpornych dla ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Każda wpłata ma fundamentalne znaczenie! Taka kamizelka bardzo często ratuje życie — Nic nie zastąpi kamizelki, jeśli chodzi o skuteczną ochronę krytycznie ważnego obszaru, m.in. serca i płuc. Jeśli masz kamizelkę, postrzał może skończyć się tylko dużym siniakiem. Brak kamizelki w przypadku trafienia oznaczać może śmierć lub w najlepszym razie ciężką ranę, która angażuje wiele osób i duże pieniądze podczas ewakuacji, leczenia i rehabilitacji. Bez gwarancji powrotu do pełnego zdrowia. Pomóżmy razem ocalić życie ukraińskich żołnierzy!
Źródło: Super Express