Kobieta nagle wparowała do studia Polsatu. Zaczęła krzyczeć
Podczas jednego z odcinków programu „Państwo w państwie”, dyskusję nagle przerwała tajemnicza kobieta, która wbiegła do nagle studia do studia z małym dzieckiem na rękach. Zanim ochrona zdążyła wyprowadzić ją z planu telewizyjnego, zdołała powiedzieć zdanie, które sprawiło, że widzowie postawili oczy w słup.
Podczas trwania programu nastąpił incydent
Podczas jednego z odcinków programu , prowadzonego przez Przemysława Talkowskiego, trwała rozmowa z rodzicami, która dotyczyła niezwykle głośnej sprawy zabójstwa ich dwójki małych dzieci.
Nagle na scenę wpadła kobieta z małym dzieckiem na rękach. Była to Edyta Sieczkowska, która krzyczała, że została oszukana przez najbogatszego Polaka, Jana Kulczyka. Jak twierdziła, zgłaszała tę sprawę również do Donalda Tuska, ale ten miał nie wykazać zainteresowania jej losem. Mówiła także, że boi się o swoje życie i dziecko. Zapanowała konsternacja, jednak zanim ochrona wyprowadziła ją ze studia, powiedziała coś, co zaszokowało widownię.
Edyta Sieczkowska chciała przedstawić dowody w sprawie Jana Kulczyka
Edyta Sieczkowska poinformowała, że miała zostać oszukana przez Jana Kulczyka. Jej zdaniem, biznesmen miał upozorować własną śmierć, zanim ochrona zdążyła wyprowadzić Panią Edytę ze studia, ta powiedziała, że Jan Kulczyk żyje.
Twierdziła także, że jest zastraszana, miała przy sobie dokumenty, które chciała pokazać, aby potwierdzić swoje słowa. Realizatorzy programu nie dopuścili do tego, ale Przemysław Talkowski zapewniał, że po przerwie kobieta będzie mogła zaprezentować przyniesione materiały. Wszyscy czekali w napięciu na rozwój wydarzeń. Spodziewano się, że dokumenty zaprezentowane przez Panią Edytę okażą się przełomowe.
ZOBACZ TEŻ: Beata Tyszkiewicz przemówiła po śmierci Zającówny. Trudno to znieść
Decyzja podjęta w programie rozwścieczyła widzów
Pomimo zapewnień prowadzącego program , Pani Edycie nie pozwolono na ujawnienie na antenie przygotowanych przez nią dokumentów. Widzowie bardzo wzburzyli się taką decyzją, dlatego produkcja musiała wytłumaczyć, co zaszło. Oficjalne oświadczenie pojawiło się na stronie programu na Facebooku, gdzie wyjaśniono, dlaczego sytuacja nie doszła do skutku.
Wysłuchaliśmy pani Edyty, ale musi postępować zgodnie z procedurą. Tłumaczyłam, że tak nie można zgłaszać się do programu. Musimy otrzymać dokumentację, aby ją zweryfikować. To jest długa i żmudna praca – ogłosiła szefowa programu Państwo w Państwie. W mediach nie można podawać danych bez weryfikacji dowodów w danej sprawie. Pani Edyta była zdesperowana, ale tacy zdesperowani ludzie, którzy często płaczą i krzyczą, dzwonią na co dzień do redakcji. Oni jednak szanują zasady oraz prawo i nie wdzierają się do naszego studia. Ich historie mogą nasi widzowie potem obejrzeć w programie. - czytaliśmy na Facebooku