Janusz Gajos opowiedział o swoim stanie zdrowia. Nie wszystko jest idealnie
Janusz Gajos to bez dwóch zdań jeden z najwybitniejszych aktorów w historii polskiej kinematografii. Aktor ma już jednak 84 lata na karku i jak się okazuje, wiek coraz poważniej daje o sobie znać. Artysta rok temu musiał zakończyć karierę teatralną. Doskwiera mu jeden objaw.
Mężczyzna musiał podjąć świadomą decyzję o rezygnacji z występów. Nie chciał bowiem, by te ucierpiały przez jego problemy.
Janusz Gajos ma problemy z pamięcią
Janusz Gajos nie ukrywa, że z wiekiem gra mu się coraz ciężej. Rok temu, gdy w rozmowie z Dorotą Wellman ogłaszał, że kończy karierę teatralną, przyznał, że zdarzają się momenty, w których nie czuje się panem sytuacji, dlatego rezygnuje z występów.
Z kolei w wywiadzie dla „Newsweeka” wprost przyznał, że miał momenty w trakcie spektaklu, w których zapominał pojedynczych słów. Z uwagi na ogromne doświadczenie był w stanie to sprytnie nadrobić, ale nie chciał, by takie sytuacje zdarzały się częściej.
- Pomyślałem, że to przestaje mieć sens — przyznał wprost.
Janusz Gajos podupadł na zdrowiu przez pandemię?
W rozmowie ze wspomnianym wyżej czasopismem Gajos zastanawiał się także nad przyczyną swojego stanu zdrowia. Przyznał, że w trakcie pandemii zachorował na covid. Podejrzewa, że gorsza pamięć może być efektem tak zwanego „covidowego ogona” , który ciągnie się za wieloma osobami, które się z nim mierzyły.
Niezależnie od przyczyny takiego stanu rzeczy, bardzo szanuje zarówno swoich odbiorców, jak i innych aktorów, dlatego nie chce stwarzać potencjalnych problemów swoją obecnością na scenie.
Janusz Gajos nie całkiem rezygnuje z kariery
Artysta wyjaśnił, że nie zamierza już pojawiać się na teatralnej scenie, gdy trzeba grać na żywo, ale nie wykluczył swoich występów w filmach. Przyznał, że jeśli dostanie ciekawą propozycję, to na pewno ją rozważy.
Dodatkowo zaznaczył, że próbuje swoich sił jako reżyser , bo i ta forma sztuki zaczęła go pociągać. Można więc przypuszczać, że z branżą aktorską nie rozstanie się aż do samej śmierci.
Źródło: Newsweek/ Super Express