Henryk Machalica zmarł w tajemniczych okolicznościach po 6 miesiącach walki o życie. Wszystko przez tragiczny wypadek
Henryk Machalica walczył o życie przez 6 miesięcy, zanim media obiegła tragiczna informacja. Choć mówi się o wypadku, śmierć uwielbianego Dionizego ze „Złotopolskich” nadal owiana jest tajemnicą. Nie spełnił swojego ostatniego marzenia.
W przyszłym roku minie 20 lat od jego odejścia. Henryk Machalica zmarł 1 listopada 2003 roku, po półrocznej walce o powrót do zdrowia. Mówi się, że zapłacił najwyższą cenę za swoją pasję, jednak czy aby na pewno? Szczegółowe okoliczności śmierci artysty nadal pozostają w sferze tajemnic.
Henryk Machalica miał tylko jedno marzenie. Nie zdołał spełnić go przed śmiercią
Szeroka publiczność pokochała go za rolę statecznego patriarchy Dionizego w „Złotopolskich”, jednak talentem i osobowością lśnił także na deskach teatru. Henryk Machalica pracował m.in. w Teatrze Lalek i Polskim w Bielsku-Białej, a także największych warszawskich teatrach, jak Ateneum, Dramatyczny, Nowy, Narodowy, czy Powszechny.
– Dwa lata przed jego śmiercią pracowaliśmy razem w poznańskim Teatrze Nowym. Graliśmy w nim we trójkę – jeszcze z moim bratem Olkiem. Dużo wtedy podróżowaliśmy na trasie Warszawa-Poznań, mieszkaliśmy razem, dyskutowaliśmy… I właściwie tata odszedł, kiedy zagraliśmy spektakl 120 razy, a mogliśmy jeszcze i drugie 120… To był dla mnie super czas. Dla niego chyba też… – wspominał na łamach „Vivy!” jego syn, Piotr Machalica, którego pożegnaliśmy w 2020 roku.
Jednak w dużym mieście wcale nie czuł się jak w domu — kochał wieś, a największym relaksem były dla niego chwile w siodle. Artysta od dziecka uwielbiał konie, pasjonował się nimi — choć dopiero po czterdziestce nauczył się jazdy i oporządzania. I miał związane z tym jedno, wielkie marzenie.
– Mnie całe dnie nie ma w domu, żona zostaje sama — musiałbym nająć kogoś, kto by się koniem opiekował, bo postawienie go w obcym boksie w cudzej stajni to żadna przyjemność. Sama obsługa konia wymaga ogromnej energii i siły fizycznej – podkreślał w jednym z wywiadów. – Ale… jeśli jeszcze zdążę w życiu, to własnego konia będę miał. Spełnię swoje ostatnie marzenie — jedno z nielicznych, jakie w ogóle miałem.
Niestety, życzenie nigdy nie miało się spełnić.
Henryk Machalica trafił do szpitala. Przez 6 miesięcy walczył o życie
Jak na ironię, to właśnie największa pasja sprawiła, że Henryk Machalica trafił do szpitala. Podczas jednej z przejażdżek na („wypożyczonym”) koniu zdarzył się wypadek. Tu pojawia się pierwsza z nigdy nierozwikłanych zagadek, ponieważ nikt nie był świadkiem upadku z grzbietu. Mówiło się jednak, że 73-latek zasłabł w siodle.
Wiadomo, że aktor z poważnymi obrażeniami kręgosłupa i głowy trafił do szpitala, gdzie spędził… kolejne 6 miesięcy. Ostatecznie zmarł w warszawskiej placówce 1 listopada 2003 roku. Do dokładnie przypieczętowało jego los — obrażenia, a może inne czynniki — tego dokładnie nie wiadomo.
– Ojciec miał pół roku temu wypadek i czas od tego wydarzenia spędzał w szpitalach. Miał uszkodzony rdzeń kręgowy, cierpiał – ujawnił Piotr Machalica.
Los chciał, że w tym nieszczęśliwym roku gwiazda „Złotopolskich” obchodziła jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. Jednak swoim wewnętrznym spokojem, życiową pokorą i pogodą ducha obdarzył także bliskich.
– Zaczynam się już oswajać z tym, że mam bliżej, niż dalej. Jak mój tata Heniek, który dużo o tym mówił. Od pewnego momentu miał duży dystans do przemijania. Był spokojny, spełniony i nie oczekiwał za bardzo niczego. To było urocze – mówił niedługo przed śmiercią Piotr Machalica.
Wyświetl ten post na Instagramie
Artykuły polecane przez redakcję Lelum:
- Twoje dziecko ciągle choruje? Może popełniasz jeden błąd
- Nie jedz tego wieczorem. Jeśli się zapomnisz, możesz mieć problemy ze snem
- „Jestem gotowa na więcej”. Katarzyna Cichopek przekroczyła swoje granice, obiecała to swojemu synowi
Źródło: Viva!, Plejada