Trump o gwałcie: „Jeśli atak seksualny byłby taki straszny, to ofiara zgłosiłaby się na policję”

Co Donald Trump powiedział o kobietach?

Tok myślenia i retoryka Donalda Trumpa nie przestaje zaskakiwać. Tym razem miliarder wypowiedział się w sprawie gwałtu. Feministki od razu zaprotestowały i oburzyły się jego wypowiedzią.

Christine Blasey Ford, profesor Uniwersytetu w Palo Alto, oskarżyła Bretta Kavanaugha o próbę gwałtu, która miała miejsce w latach 80. Jak się okazuje, oskarżenia w kierunku nominowanego sędziego do Sądu Najwyższego, mnożą się i coraz więcej kobiet oskarża polityka.

W rozmowie z „Washington Post” profesor przyznała, że latem w 1987 roku, na jednej ze studenckich imprez, Kavanaugh razem ze swoim kolegą zaciągnęli kobietę do pokoju. Jak podaje Wyborcza.pl, obecny sędzia rzucił ją na łóżko, położył się na niej i zaczął ją dotykać. Próbował ją rozebrać i zasłonić usta, żeby nie krzyczała.

Kobieta bała się, że umrze. Na szczęście udało się jej uciec, ale wspomnienie prześladowało ją latami. Ford zdecydowała się zeznawać, a głosowanie w senackiej komisji, które miało dotyczyć tego, czy Kavanaugh zasiądzie w Sądzie Najwyższym, przesunięto. W czwartek ma się odbyć przesłuchanie. Jak donoszą media, komisja składa się z 21 mężczyzn, dlatego For będzie przesłuchiwać prawniczka.

Znajome Bretta ze szkolnych lat, zabrały w tej sprawie głos. Wszystkie wspominają Kavanaugha jako dobrego człowieka, który traktował kobiety z należytym im szacunkiem.

Na komentarz ze strony Donalda Trumpa nie trzeba było długo czekać. Prezydent napisał na swoim koncie na Twitterze, że nie ma wątpliwości co do tego, że gdyby atak na panią profesor był tak straszny, jak ona to przedstawia, z pewnością ofiara by to zgłosiła. Dodał, że prosi o to, by kobieta pokazała akt oskarżenia, żeby wszyscy poznali datę i miejsce tego zdarzenia.

Donald Trump o gwałcie

Idąc tokiem myślenia Donalda Trumpa, można wnioskować, że jeśli kobieta nie zgłosi zdarzenia na policje, nie miało ono miejsca w rzeczywistości. Przeciwko wypowiedzi miliardera zaprotestowały feministki, a także ofiary gwałtów i molestowania.

Okazuje się, że dwa na trzy gwałty w USA nie są zgłaszane na policję, podaje portal Wysokieobcasy.pl. Należy też uwzględnić fakt, że w latach 80. świadomość społeczeństwa dotycząca aktów przemocy seksualnej była bardzo niska.

Ofiary gwałtów i molestowania zabrały głos w tej sprawie. Na swoich kontach na Twitterze i innych kanałach, wyjawiały powody swojego milczenia. Z ich wypowiedzi można wnioskować, że najczęściej milczały z powodu strachu.

Na mediach społecznościowych zaczął krążyć hasztag #WhyIDidntReport. To pod nim ofiary gwałtów i molestowań zaczęły opisywać swoje historie. Strach nie był jedynym powodem, dla którego ofiary przemocy seksualnej, nie zgłaszały się na policję. Okazuje się, że jednym z głównych powodów była obawa przed reakcją społeczeństwa.

Głos w tej sprawie zabrała popularna aktorka, która znana jest z roli w filmie „Kill Bill”. Deryl Hannah na Twitterze napisała, że zgłosiła gwałt na policje, ale niestety nic z tym nie zrobiono. Co więcej, to ją obwiniano o to, co się wydarzyło.

Nie zgłaszanie aktów przemocy seksualnej jest również sporym problemem w Polsce. Ofiary zazwyczaj nie zgłaszają się na policje. Jeśli jednak już się odważą, mężczyźni, którzy dopuścili się napaści seksualnej, nie ponoszą żadnych konsekwencji.

Co sądzicie o całej sytuacji? Dawajcie znać w komentarzach.

ZOBACZ TEŻ:

1. Te znaki zodiaku najbardziej kochają… jedzenie. Jesteś wśród nich?
2. Dzień Chłopaka 2018. Pomysły na prezent
3. HIT sieci, kobieta pokazała wideo, na którym wyczesuje łupież

źródła: wysokieobcasy.pl, wyborcza.pl