Bielecki z kabaretu Neo-nówka przeżył wielki dramat! Bliscy umierali
Kabarety rozbawiają nas do łez, choć nie każdy wie, że za bystrym poczuciem humoru mogą kryć się smutne historie. Tego typu doświadczenia ma Radosław Bielecki, występujący w formacji “Neo-Nówka”. Mężczyzna opowiedział niedawno o trudnych momentach w pracy, przez które nie mógł towarzyszyć bliskim w najtrudniejszych chwilach.
Ćwierćwiecze kabaretu "Neo-Nówka"
Formację założyli w 2000 roku pod nazwą “To-Niemy” wrocławscy studenci . Do teraz w jego składzie zachował się jeden z twórców, czyli Roman Żurek . Po wielu zmianach i rotacjach obecnie na scenie towarzyszą mu Michał Gawliński i Radosław Bielecki . Dołączyli do kabaretu kolejno w 2001 i 2008 roku. Od niemal piętnastu lat współpracują z zespołem “Żarówki”.
Tematyka poruszana przez formację często dotyczy tematów społecznych oraz politycznych , przez co “Neo-Nówki" nie ominęły kontrowersje. Jedna z nich dotyczyła odświeżonego programu “Wigilia”, którą trio przedstawiło w 2022 roku na Festiwalu Kabaretu w Koszalinie. Występ zawierał liczne aluzje do rządów Prawa i Sprawiedliwości oraz widzów Telewizji Polskiej, co wywołało duże emocje.
Kariera Radosława Bieleckiego
Radosław Bielecki z wykształcenia jest dziennikarzem, współpracował z takimi mediami jak Radio Sfera, Radio Gra czy Gazeta Olsztyńska . Jest najmłodszym stażem członkiem formacji “Neo-Nówka”, choć wcześniej współtworzył grupę “Kabaret Snobów”. Pochodzi z Lidzbarka Warmińskiego, gdzie co roku pojawia się na najstarszym festiwalu skeczy i dowcipów, czyli Lidzbarskich Wieczorach Humoru i Satyry .
Wraz z formacją, w której uczestniczy od 2008 roku, wielokrotnie podróżował po świecie. Oprócz tras po Polsce udało im się również wyjechać między innymi do Stanów Zjednoczonych lub krajów europejskich . Nie zawsze jednak tego typu wydarzenia są pełne dobrego humoru i radości, o czym Radosław Bielecki przekonał się na własnej skórze.
Radosław Bielecki nie mógł być z rodziną
O całości dowiedzieliśmy się z podcastu “Wojewódzkiego & Kędzierskiego”, gdzie niedawno wystąpił satyryk. Opowiedział tam wzruszającą historię, której doświadczył podczas jednej z tras wyjazdowych . Co paradoksalne, smutne opowieści zdają się towarzyszyć osobom o najwyraźniejszym poczuciu humoru . Wraz z kolegami z formacji przebywał wówczas w Londynie i zabawiał ludzi na scenie, kiedy za morzem działa się prawdziwa tragedia. Okazało się, że zmarł wtedy jego teść. Co więcej, w Wielkiej Brytanii towarzyszyła mu wówczas żona , więc również ona nie była w tej przykrej chwili u boku ojca.
Odwołanie występu nie wchodziło w grę ze względu na podpisane przez satyryka umowy. Podczas innych zobowiązań pracowniczych Radosław Bielecki nie mógł być również przy swoim umierającym dziadku .
“Byłem w trasie i zadzwoniłem do mojego dziadka. Po 40 minutach od tego telefonu mama zadzwoniła do mnie, że dziadek nie żyje. Oczywiście występ by zakontraktowany, nie mogłem tego zatrzymać, a ludzie wymagają od nas, żebyśmy byli w każdej sytuacji duszami towarzystwa. Potem też usłyszałem od pani na poczcie, że jakiś taki weselszy jestem w telewizji”
- opowiadał w podcaście. Jak silne trzeba mieć nerwy, aby w takich sytuacjach zachować zimną krew i wciąż być w swoim komediowym nastroju ?